Kradzione samochody i inne pojazdy do Polski trafiały, trafiają i z pewnością trafiać będą nadal. Skalę problemu doskonale uwydatniają liczby podane przez Nadbużański Oddział Straży Granicznej. Jak się okazuje, pojazdy zatrzymane na granicy wschodniej przez funkcjonariuszy NOSG tylko w roku ubiegłym warte były 17 mln zł.
Samochody osobowe i co jeszcze?
W sumie w całym 2017 roku funkcjonariusze Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali blisko 400 pojazdów, co średnio daje ponad jedną kradzioną sztukę dziennie. Oczywiście najwięcej jest tu samochodów osobowych, choć dość często zdarza im się też zatrzymywać tiry, naczepy czy nawet ciągniki rolnicze.
Wartość samych zatrzymanych pojazdów jest natomiast bardzo różna. Najdroższym autem zatrzymanym przez funkcjonariuszy z NOSG był wart 600 tys. zł Lexus. Znacznie częściej w ręce funkcjonariuszy trafiają jednak samochody o wiele tańsze, a więc choćby skradziona w Wielkiej Brytanii warta 60 tys. zł Vauxhalla Vivaro, wycenione na 100 tys. zł Audi A4, na 85 tys. zł BMW X5 czy na 35 tys. zł Suzuki Grand Vitara. Innym razem są to całe zestawy jak ciężarówka Volvo wraz z naczepą marki Schwarzmuller warte łącznie 85 tys. zł.
Co czeka kradzione pojazdy zatrzymane na granicy? Oczywiście w większości przypadków trafiają one w ręce policji. Zdarza się jednak, że z granicy odbierają je również firmy ubezpieczeniowe, w których właściciel takiego pojazdu ma wykupioną polisę.
Do Polski i na Wschód
Zauważyć trzeba, że pojazdy zatrzymane na granicy nie tylko miały trafić do Polski czy w następnej kolejności na Zachód. Wiele kradzionych samochodów, ciągników czy ciężarówek przez wschodnią granicę próbuje się z naszego kraju wyprowadzić. Doskonałym tego przykładem jest wart około 30 tys. zł ciągnik Kubota. W przypadku tego przestępstwa nie do uwierzenia jest jeden, ale niezwykle znaczący fakt. Ten ciągnik rolniczy skradziony został bowiem w Japonii, z czym nawet doświadczeni funkcjonariusze spotykają się naprawdę rzadko. Pojazdy zatrzymane na granicy pochodzą bowiem na ogół z Polski lub z innego kraju należącego do Unii Europejskiej.
Ingerencja w numer VIN
Fantazja przestępców w zasadzie nie zna granic. Są oni na tyle pomysłowi, a przynajmniej tak im się wydaje, że są w stanie pojazd skradziony ukryć na naczepie samochodu pośród innych zupełnie nowych aut, które mają legalne źródło pochodzenia.
O wiele częściej jednak przestępcy ingerują w numer nadwozia, który jest przerabiany. To znana praktyka, którą stosują złodzieje samochodów i innych pojazdów na całym świecie.
Raport VIN receptą na nieuczciwych handlarzy
Dobrze wiemy, że Polacy bardzo chętnie kupują dziś samochody sprowadzane z Niemiec, Belgii czy Wielkiej Brytanii. Skoro kradzione pojazdy na granicy zatrzymywane są tak często, warto się ubezpieczyć. Tym bardziej że w przypadku zakupu kradzionego samochodu nie tylko go stracimy, a wraz z nim tysiące, dziesiątki, a nieraz nawet setki tysięcy złotych. Dodatkowo grożą nam również z tego tytułu konsekwencje prawne. Okazać się bowiem może, że zostaniemy oskarżeni o paserstwo.
Chcąc zabezpieczyć się przed zakupem kradzionego pojazdu, najprościej jest zamówić raport VIN, który dostaniecie w serwisie autobaza.pl. Poza danymi technicznymi i wyposażeniem oraz informacjami o szkodach, kolizjach czy wezwaniach serwisowych raport VIN zawiera w sobie też rejestr sprawdzeń w narodowych bazach pojazdów poszukiwanych. Dzięki temu w prosty sposób sprawdzimy, czy dany pojazd nie figuruje w rejestrach jako skradziony.